Jakieś pół roku temu pisaliśmy iż mamy ogromny zaszczyt i niesamowitą przyjemność poinformować, że nasza Szkoła została wybrana przez Browary LECH do akcji promocyjnej związanej z KITESURFINGIEM! Spośród wszystkich KITE SZKÓŁ w Polsce LECH zdecydował się na współpracę z NAMI! To wielkie wyróżnienie :] Miło nam że wielkie firmy wybierają WAKE.PL! A CO było stawką w tej zabawie?
Między innymi 40 pełnych kursów kitesurfingowych wrtaz z zakwaterowaniem do przeszkolenia w WAKE.PL oraz…jesienny wyjazd życia do NOWEJ KALEDONII !!!!! Wraz z największą polską szkołą kite – czyli NAMI ? oraz „kieszonkowym” w wysokości ..kilku tysiący złotych na osobę? :O do wydania w raju pod palmami:]
A GDZIE TO JEST? Hm.. sami nie do końca wiemy – gdzie leży ten RAJ.. Z naszych informacji wynika iż jest to jakieś 1,5 tys km ZA Australią i Nową Zelandią :O
Koniec świata! Na małej wyspie na Oceanie Spokojnym :]
My już się cieszymy – a Wy? Znajdzcie z LECHem WAKE.PL Nową Kaledonię ?
Tymczasem jesteśmy JUŻ PO powrocie z tego RAJU i mamy dla Was garść informacji w relacji z intensywnego pobytu TAM.
Gdyby ktoś z Was chciał się wybrać na niekoniecznie niskobudżetowy wypad kitesurfingowy ?
..jak niektórzy pamiętają (o ile nie przesadzili z ilością spożytych „kuponów” konkursowych )
LECH wystosował z tym sezonie promocję specjalnie dla naszego grona
nagrodami były min limitowane koszulki z kitem czy kursy kitesurfingu na Helu
oraz nagroda główna: kitesurfing w jednym z najpiękniejszych miejsc na naszej planecie
podobno między innymi dlategoż, że jedna z wysp
zaraz przy Noumei wyglądem przypomina.. no właśnie CO?
Podczas całej wyprawy towarzyszył nam Mexykański zapaśnik ?
a na pewno jednym z najbardziej odległych z Polski – w NOWEJ KALEDONII
niewielkiej wyspie, leżącej 1500 km na zachód za Australią (czyli około 2 godz lotu do Amsterdamu lub Paryża, 12-16 stamtąd do Japonii, oraz kolejnych 11-12 do Noumei – stolicy New Cal) Więc każdy miał czas, by w samolocie się czegoś nauczuć ? Tu Ala, która co prawda „nie ma kota” ? uczy się literków.
30 godzin lotów + międzylądowania na lotniskach jednak dość trudno znieść – mimo wszelkich udogodnień, w jakie wyposażone są największe Boeingi typu 747.
Nowa Kaledonia jeszcze 200 lat temu była francuskim ..WIĘZIENIEM!! :O
Francja zsyłała tam złoczynców – by odizolować ich od społeczeństwa.
Całkiem spoko kara ? – zsyłka do RAJU :]
Obecnie? Żyją tu lokalesi oraz bogaci francuzi – którzy zajmują się chyba głównie ..SPORTEM? Dużo więcej ludzi tu jeździ na rowerwch, rolkach lub biaga niż chodzi na piechotę. Dosłownie co minutę śmigają tu peletoniki rowerzystów, z których co drugi ma sprzęt godny TourDeFrance :O
tak się miło złożyło
że LECH po „wywiadzie środowiskowym”
wybrał akurat WAKE.PL na zapewnienie szkoleń zarówno na Helu jak i w New Cal :]
..trudno było odmówić..
gdyż miejsce zaiste dość niepowtarzalne i urocze
a do tego naprawdę niezłe do kitesurfingu, co potwierdza sam Aaron Hadlow
prosów TU zresztą co niemiara
i NAPRAWDĘ repertuar jaki trzaskają rzadko się widzi tu i ówdzie
Waroo 2010 nie stygną podczas szkoleń LECH’owców w Nowej KAledonii:
a i mi zdarza się popływać na tym wciąż przyjaznym, komfortowym i łatwym latawcu
..choć nie ukrywam że gro swojego czasu spędzam jednak na Yardze PRO
jak widać „tłok” na wodzie mocno umiarkowany
spotów jest TU taka OBFITOĆ
że codzień mamy dylemat na którą wysepkę otoczoną HEKTARAMI płycizn z płąską wodą tudzież falą oceaniczną tym razem uderzyć
Cóż – NOWA KALEDONIA na pewno zasługuje na miano RAJU, nie tylko kajtowego :O
Wbrew oczekiwaniom „coponiektórych” ? – konkurs LECH – „Znajdź Nową Kaledonię” odbył się prawidłowo i laureatami wycieczki życia zostały zupełnie przypadkowe osoby. Zwycięzca mógł zabrać ze sobą trójkę znajomych – został nim Radek z Jarocina, który zabrał trójkę ..RODZINY – przemiłej zresztą :] czyli piękne dziewuchy od najmłodszej: Ala, Natalia i KAsia :]
Pizzy i hotdogów jeśćna miejscu nie musieliśmy – NewCal jest wyspą na środku Pacyfiku – więc obfitość owoców morza nie pozostawia więcej życzeń. Homary, langusty, ślimaki, małże, krewetki, kalmary i inne stworzenia są tam codziennym talerzem. A nam zdarzyło sie jeść kolacje np wśród 3 metrowych delfinów polujących na pół metrowe latające ryby, oraz mniejszych rekinów. Inną interesującą „jadłodajnią” ? była restauracja 360 na szczycie okrągłego 40piętrowego hotelu.
Po około 1,5 godzinie posiłku ktoś stwierdził: :JAK TO – za oknem był Ocean a teraz są góry..” Hmm.. Okazało się że cała restauracja ..OBRACA SIĘ! Baaardzo powoli – na tyle , że nie sposób tego zauważyć. Podobnie widok wewnątrz się „przemieszczał” – gdyż wnętrze było „nieruchome”
Na kuchnię NewCal nie narzekaliśmy – mnóstow świeżych, przepysznych, soczystych owoców, dobre wina, sery – jak na kolonię FRANCUSKĽ (!) przystało – jedzenie pyyszne i zdrowe..
Niestety wyspa jest dosć drogim miejscem. Może dlatego jużna lotnisku celnik oglądał wnikliwie nawsze paszporty – stwierdzając, że pracuje tu ponad 20 lat i jeszcze Polaków nie widział :O, cóż.. Z racji odległości (dalej już się autentycznie polecieć nie da ..przynajmniej nie na Ziemi ;D ) oraz cen nie jest to najbardziej popularna z Polski destynacja;)
Krótki transfer z lotniska pojazdami wysokiej klasy:
i już byliśmy w Hotelu – niemal w centrum stolicy Nowej Kaledonii – NOUMEA. Naszym hotelem został 4gwiazdkowy najwyższej klasy obiekt w stolicy.
Już drugiego dnia – mimo że do aklimatyzacji snu nieco pozostało (raczej nam sie to nie udało do końca wyjazdu;) udaliśmy się na kite.
Spoty są przy samej plaży w stolicy – tam też pływaliśmy, stanowiąc tło, dla PRO’sów , którzy zjechali tu z caałeeego świata – gdyż niebawem odbywał się TU finał Pucharu wiata PKRA!
Jednak głownie pływaliśmy wodnymi taksówkami zwiedzając okoliczne wysepki – wokół których roiło się od najwyższej klasy spotów! :O
Wiatr wiał codziennie na 7-9 m 2 czaseeeem na 11tki:D
Więc warunki wyśmienite!
Kurs kitesurfingu z WAKE.PL – czyli główna nagroda LECHa ruszył pełną parą!
od najmniejszych:
po tych nieco starszych:
obowiązywał syetem „zmianowy” ?
Niektórym udało się osiągnąć zaplanowany cel :
Na pewno pomocnymi były zarówno doskonałe waroonki szkoleniowe ? – jak i najlepszy sprzęt: BEST WAROO + BALANCE boards a przede wszystkim TALENT Radka! ;]
Zawsze na wyspy płynęliśmy w komplecie – a spowrotemnigdy niewyżyty kajtowo Ziomek wracał sobie na wyspę macierzystą na latawcu – halsując kilkanaście km lekko w górę wiatru.
Pewnego kolejnego dnia nasz motorowodno taxi driver – zapytał Ziomka – DLACZEGO tak wraca na latawcu, skoro NIKT tam w ten sposób nie pływa po Oceanie- tylko „po ludzku” łodzią?
Ziomek na to: „A DLACZEGO BY NIE? W polsce ZAWSZE robimy takie tripy..”
Następnego dnia okazało się DLACZEGO driver był zdziwiony i dlaczego NIKT w NewCal takich kite-tripów nie preferuje :/
Otóż rano ujrzeliśmy CAAAŁĽ plażę na odcinku kilkudziesięciu km ODGRODZONĽ policyjnymi taśmami, mnóstwo łodzi policyjnych, funkcjonariuszy i helikopterów.
Nie można było W OGÓLE wejść do wody, nawet kąpać się..
Okazało się że pojawiło się kilka ogromnych rekinów tygrysich, należących od 3 najgroźniejszych gatunków rekinów..
Ziomkowi więc „znudziło się” pływanie na wycieczki do końca wyjazdu ? – zwłaszcza z mocno pokaleczonymi od raf stopami, wabiącymi tiger sharks..
Ale, że nie samymi latawcami człowiek żyje – nie tarciliśmy czasu i również zwiedzaliśmy wyspę, zwyczaje mieszkańców, kulturę, dzieła sztuki, okazy flory i jak się okazało również „niestety”? fauny;) zakątki i zakamarki wyspy, którą eksplorowaliśmy wypożyczonym busem.
Z ciekawszych historii, z gatunku fauny nadal – pewnego razu pojechaliśmy busem ponad 200 km wgłąb wyspy.
Dotarliśmy do miejsca , gdzie turyści raczej nie zapuszczają się, poczuliśmy nieco „australijski” klimat, gdzie droga wiedzie prosto wieeeleee km i po drodze nie ma NIC, dosłownie.. Czasem pojawiały się małe osadki, z lokalesami, z których KAŻDY nam machał i pozdrawiał..
W jakimś przewodniku wyczytaliśmy, że nieopodal nas jest urocze miejsce z osobliwymi skałami nad brzegoem Pacyfiku.
Na miejscu okazało się, że skały można obejść dookoła, by dojśćdo Oceanu, ryzykując pod spadającymi odłamkami erodujących skał lub ..pięknie w tym celu „wydrążonym” (jak nam się wydawało :O ) „tunelem” około 40 metrowym.
Nie zastanawiając się poszliślmy dość ciasnym i niskim (zmuszającym do klęknięcia) miejscami tunelem.
Wszyscy. Włącznie z dziewczynkami. Po drugjej stronie piękne fale, wieelkieee ryby i cudowny widok.
Wróciliśmy tym samym tunelem a tam przy wejśćiu lokalesi zszokowani mówią, że „tu nie wolno wchodzić”!
A dlaczegóż niby? A dlategóż..
Okazało się, że wokół jaskini było MNÓSTWO!!! węży – a W niej? Hm.. Woleliśmy się nie domyślać..
Dwa dni później w Oceanarium dowiedzieliśmy się, że ten gatunek, bardzo pospolity w tym miejscu Ziemi jest ..dużo bardziej jadowity od Kobry:/
I w razie ukąszenia – ciężko byłoby zdążyć na pomoc w tym miejscu..
Kolejny raz więcej szczęścia niż rozumu mieliśmy..
Z innych ciekawostek popłynęliśmy wielkim katamaranem na odległą wyprawę do Atolu, który jest o tyle niesamowity, iż
na odcinku kilkunastu? metrów 2 tysięczna (!!!) głębia Pacyfiku wynurza się na głębokość kilku metrów :O
Nie trzeba chyba dodawać JAKIE tam powstają FALE? I warunki wymarzone do surfingu ..byłyby – gdyby nie ..rekiny kolejny raz!
Kórych jest tam spoooroo! Wystarczy z łódki wyrzucić kawałek bagietki (co załoga łodzi zrobiła) by w ciągu SEKUND (!) zaroiło się od wszelkich ryb, począwszy od małych na większych i naprawdę dużych wraz z żółwiami skończywszy. WIdzieliśmy np Rekina Młota.
Bliżej wyspy coniektórzy odważyli się ponurkowaćz rybami i żółwiami, karmiąc je z ręki..
Tego dnia zorganizowana była również przwdziwa UCZTA wraz z tańcami do lokalnej muzyki.
Impreza byłą naprawdę spontaniczna i radosna. Widać, że lokalesi to ludzie kontaktowi;) , rozrywkowi i radośni!
Lokalni ludzie są naprawdę przyjaźni a także pełni uroku.
Cóż – wszystko? co piękne kiedyś się kończy.. Tak było i z wyjazdem marzeń LECHa z WAKE.PL.
Czy tam wrócimy? Jeśli banki przyznają nam niemałe kredyty ? – mooożliwe że tak.. Miejsce NA PEWNO warte zobaczenia…
Tymczasem kombinujemy wypad na kite-i nie tylko-SAFARI do Australii – które planujemy na styczeń/luty 2011r! Zainteresowany? Kontaktuj sięz nami: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
a Tymczasem LECH ma nową niecodzienną promocję – SZCZYT WSZYSTKIEGO! – w której wygraną jest wyjazd na snowboard do ..DUBAJU!! :O
Jednak NIESTETY ? nie wysyłają tam instruktora ? – więc.. muszą nam wystarczyć Alpy ;D
a więc: „do widzenia-do zobaczenia”
ziomek